poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 2



Syriusz Black rozejrzał się po swoich komnatach. Z tego, co mu mówiono, ich wnętrze dopasowywało się w całości do właściciela. Na szczęście nie zawiódł się tak bardzo. Mimo, że był do tego sceptycznie nastawiony, znalazł większość rzeczy, na które liczył, a te mniej znaczące mógł jeszcze sprowadzić. Teraz jednak miał na głowie większy problem. Harry… Jego kochany, wspaniały, przesłodki chrześniak, którego stracił przez pobyt w Azkabanie. Co z tego, że był tam tylko siedem lat? Odnalazł go dopiero teraz i dzieciak w ogóle go nie zna.
Westchnął cicho. Nie miał jednak wiele czasu na rozmyślania. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Pan Syriusz Black? Jest pan proszony do Sali Balowej. Proszę za mną.
Podirytowany szedł przez zawiłe korytarze. Zdziwił się, ze nie schodzili po schodach, ale przewodniczka, blond włosa dziewczyna, chyba mająca jakieś osiemnaście lat, wyjaśniła, że to jeden ze skrótów. „Ładny mi skrót”- pomyślał. Po chwili znaleźli się w ogromnej Sali. (Tej samej, w której byli witani- dop. Aut.). Warknął cicho, przez co zabrzmiał jak pies. Całe pomieszczenie wypełniali uczniowie, ustawieni w równych rzędach, a nauczyciele stali po bokach. Hogwartczycy, podenerwowani, stali przy drzwiach. Podszedł do swoich podopiecznych i zmierzył wzrokiem Severusa, który jak zwykle opanowany, obserwował sale.
- Co o tym myślisz?
- Zaraz się przekonamy.
To była jedyna odpowiedź, jakiej mógł się spodziewać. Naburmuszony, oparł się o ścianę, z zawodem stwierdzając, że nie ma nigdzie jego chrześniaka.


Czarny i Spead biegli przez korytarze Caprei. Hmm. Niby dla nich to był trucht, ale biegli naprawdę szybko. Wbiegli do pomieszczenia, a na ich twarzach nie było widać żadnego zmęczenia. Nawet policzki im się nie zarumieniły. Uśmiechnięci, jakby odbyli właśnie relaksujący spacer, rozejrzeli się dookoła. Jęknęli cicho, zauważając, że ich koledzy tańczą. Przez chwilę obserwowali zsynchronizowane ruchy szkolnego tańca, którego uczył się tutaj chyba każdy. Jęknęli zgodnie.
- No to mamy przechlapane.
Mruknął Potter. Ukłonił się przed nauczycielami i stanął tuż przed tańczącymi, wpatrując się w „nowych uczniów”. Odczekał chwilę, podczas gdy Ikrowcy zwalniali swoje ruchy.
- Dajmy czadu!
Krzyknął razem z Torresem. Nastąpił jakby wybuch. Uczniowie kucnęli i podnieśli się w takim tempie, że wydać to musiało jakiś dźwięk. Teraz wszystko wyglądało tak, jakby Czarny wszystkim kierował.  Szybko można było dostrzec elementy Dancehall’u, Street Dance’u, Breakdance’u, a nawet, gdzieniegdzie, baletu i Czaczy. Niektórzy zrezygnowali z Tańca, usuwając się na bok, by nie zniszczyć tego piękna.
Nareszcie melodia się skończyła. Dyrektorka rzuciła kolejną gadkę na przywitanie Anglików, a Potter, Torres, Vega i Mendez stali pod ścianą paląc… trawkę? Syriusz nie był pewien, ale widział, jak nauczyciele olewają tę sprawę. Sam najchętniej wyrzuciłby to świństwo i nie pozwoliłby mu tego więcej tknąć.

Potter rozejrzał się spokojnie po Sali. Znał to miejsce jak własną kieszeń. Wolał przebywać wśród swoich przyjaciół,w klubach, parkach czy na plaży, będąc jednym z tych, których większość bogaczy starała się unikać. Mówiono mu wiele razy, że posiada w Anglii spory majątek, ale nie zamierzał go przyjąć. Był dzieckiem ulicy, to Miguel go wychował, wraz ze swoim ojcem i nie miał zamiaru niczego zmieniać. No, może tylko tyle, że skończy szkołę i stanie na czele „gangu”, zaopiekuje się nowymi dzieciakami i zapewni im przyszłość, tak jak inni zaopiekowali się nim.
Czując szturchnięcie, spojrzał na przyjaciela. Spead był hybrydą , dzięki czemu mógł kontrolować swój wiek, pić krew jak wampir, przyciągać jak wile, i czarować jak czarodzieje. Mógł też zamieniać się w wilkołaka, ale jakoś z tego nie korzystał, a Harry pragnął stać się taki jak on.Wyszczerzył się na widok zniesmaczonej miny przyjaciela.
- Uspokój hormony.
Prychnął cicho, gdy Torres spojrzał na niego zaskoczony. Po chwili obaj wzruszyli ramionami zapominając się w dymie, jaki wypełniał ich płuca. Nie mogli się uzależnić. Magiczne zioła nie działały na nich jak na mugoli, a mugolskie… nie smakowały tak dobrze.
Harry rozejrzał się dookoła, a napotykając wzrok nauczycieli z Hogwartu, ruszył w ich stronę, ciągnąc „brata” za sobą. Stanął obok Draco, który stał tuż obok profesorów, wyraźnie znudzony.
- Od kiedy nasz mały, słodziutki panicz, nie może się bawić?
Spytał rozbawiony. Blood zrobił obrażoną minkę i wyrwał Potter’owi zioło z dłoni. Zaciągnął się i zakaszlał, wpatrując w skręta.
- Co to znowu jest?
- Belatrica, magiczne zioło. Nie uzależnia, nie sieje spustoszenia, szybko się wydala, a daje takiego kopa…
- No jakoś nie zauważyłem, palisz już drugiego, a zachowujesz się jak zwykle.
Blondyn zmierzył bliznowatego wzrokiem.
- Bo odporny już jestem…
- On zwykle cały czas zjarany jest…
Powiedzieli równocześnie Torres i Potter.
- Czarny i Speed wyzwani na bitwę! Czy podejmą się walce? Dziś chyba nie są w nastroju na tańce.
Chłopcy poderwali głowy. Szybkim krokiem ruszyli stronę środka parkietu, wokół którego gapie otworzyli krąg. Czarny zaczął tańczyć. <klik> Nikt jednak nie wziął tego na poważnie.
- No dobra, koniec żartów. Potter, nie popisuj się!
W Sali zagrzmiał zbiorowy śmiech. Rozpoczęła się walka. <klik> Chłopcy wzajemnie się uzupełniali, a przeciwnicy nie dorastali im do pięt. Po chwili ogłoszono zwycięstwo dzieciaków ulicy. Hogwartczycy nie rozumieli o co chodzi, dopóki do Harry’ego i Miguela nie dołączyło kilka osób i nie zaczęli równocześnie Tańczyć. <klik>Ludzie zrobili im więcej miejsca, a Syriusz poczuł, że jest niezmiernie dumny ze swojego chrześniaka.

Severus zmierzył wzrokiem szkolną pedagog. W Hogwartcie nigdy nie spotkał się z psychologiem, chyba, że było to wskazane przez leczenie. Ta kobieta zdawała się być przyjazna i dziwnie lubiana przez wszystkich uczniów. Każdy mijany nastolatek uśmiechał się uprzejmie, gdy tylko ich widział, mimo, że sam Snape roztaczał wokół siebie aurę strachu i powagi.
- Dzisiaj jest dzień oględzin. Razem z profesorem Syriuszem Blackiem będzie pan obserwował lekcje klasy czwartej C. Mamy tutaj pięć roczników, w każdej po cztery klasy, których liczebność wynosi od 20 do 30 uczniów. Ten etap uczniowie zaczynają w wieku 12 lat, ale uczą się już od 8 roku życia, tylko że w sąsiedniej placówce.
Kobieta mówiła z dziwnym błogim uśmiechem, jakby niezwykłą przyjemnością było mówienie o tym. Snape prychnął cicho, gdy stanął przed jedną z klas. Syriusz już tam był i patrzył na swojego chrześniaka. Potter jakby nie zauważał tego spojrzenia i wygłupiał się z kolegami, jeśli tak można nazwać przedziwne ruchy, które były maleńką namiastką tańca, a miał przy tym tak szczęśliwy i rozbawiony, że nie zauważył przybycia nauczycielki.
- Proszę wejść do klasy.
Młoda dziewczyna, może miała ok. 25 lat, spojrzała na uczniów zrezygnowana. Od kilku minut stała w otwartych drzwiach, próbując doprosić się, by zajęli swoje miejsca. Tylko kilku z nich zasiadło w ławkach, reszta była zaabsorbowana tymi wygłupami.
- Czarny, proszę cię.
Harry rozejrzał się dookoła, zaskoczony, a widząc nauczycielkę, wyszczerzył się radośnie.
- O, już pani jest. Ślicznie pani dziś wygląda.
Gdy Potter wszedł do klasy, reszta również zaczęła się zbierać i siadać do ławek. Snape uniósł znacząco brew.
- Potter jest przybłędą. Miguel i jego ojciec zajęli się nim, tak jak innymi dzieciakami. Teraz Harry stał się małym księciem, wszyscy go słuchają. Jeśli nie masz jego aprobaty, twoje życie tutaj jest naprawdę trudne.
Wyjaśniła nauczycielka, wpuszczając Hogwartyczków do środka. Wyszło na to, że wszyscy uczniowie Hogwartu mają być w tej samej klasie. Odbywała się właśnie lekcja zaklęć. Potem mieli chemię, tą mugolską, co niezwykle zdziwiło młodych jak i starszych czarodziei z Anglii. Następnie były Eliksiry, W-f (mugolskie gry) , literatura, historia (najpierw mugolska potem magiczna). Na samym końcu miały być sztuki walki.
Syriusz z zafascynowaniem spoglądał na niezwykłe ruchy wszystkich Ikrowców. Byli sprawni, szybcy, a ich ruchy płynne.
- Phi, każdy tak potrafi.
Usłyszał głos swojego podopiecznego. Spojrzał na Rona. Weasley drażnił go już od dawna. Za bardzo chciał zwrócić na siebie uwagę, choć wszyscy raczej się nad nim litowali.
- Naprawdę… panie… Wealsey, tak? Proszę wyjść na środek. Zaraz znajdę kogoś, kto będzie z panem walczył.
Umięśniony, wysoki mężczyzna, który robił za nauczyciela, mistrza i trenera, patrzył swoimi żółtymi oczami prosto na rudzielca.
- Weźmy coś z pierwszej ligi, bo pan Ronald jest mistrzem.
Profesor rozejrzał się dookoła.
- Torres, ty jesteś zbyt brutalny, Potter. Tylko, Harry, nie zrób mu krzywdy.
Czarny stanął naprzeciwko rudzielca i zdjął bluzę, jakby miała mu w jakiś sposób przeszkodzić. Przywitał się, jak na karate san przyznało, po czym ustawiony w odpowiedniej pozycji, czekał na atak. Nie musiał zbyt długo czekać. Ron chaotycznie rzucić się na Harry’ego, a Potter jednym ruchem powalił go na ziemię.
- Grabisz sobie coraz bardziej, Angliku.
Wyszeptał Potter i po przepisowych dziesięciu sekundach, puścił przeciwnika.
- Torres, Potter. Pokażcie naszym gościom prawdziwy sparing, bo chyba nie wiedzą, na co się piszą, chodząc na te lekcje.
Wszyscy wstrzymali dech w piersiach, gdy w ruch poszły nogi i ręce. Uderzenia, obrona, kopniak, unik, trafienie. I tak w kółko…aż do dzwonka.

___________Linki są do filmików, na których pokazane są ruchy taneczne, jakich użyli bohaterowie.

3 komentarze:

  1. Świetne! Walka, taniec, ziółka itd. itp. Fajnie to rozegrałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jeśli nie masz jego aprobaty, twoje rzycie tutaj jest naprawdę trudne." - Te "rzycie" strasznie kole w oczy. ; p

    OdpowiedzUsuń
  3. Uau! Zajebiste! Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń