wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 5



Przepraszam za błędy. Szczęśliwego Nowego Roku!
____________________________

Maxuel spojrzał na gromadkę uczniów pragnących przepustki na weekend. Powoli robił się duży tłum na korytarzu i wojownik zaczynał się denerwować. Czy oni sądzą, że ich wszystkich upilnuje? Wywrócił oczami i zawołał do siebie Rafaela. Pech chciał, że Syriusz przyszedł razem z nim, ale nauczyciel nie miał zamiaru protestować. Kolejna para oczu zawsze się przyda.
- Spead! Cholera jasna, gdzie ten przygłup znowu się schował… Maxi, widziałeś Miguela? Uciekł mi idiota, a mamy się zaraz stawić u Fabiegio.
Trener rozejrzał się dookoła i wzruszył ramionami. Problemy Pottera raczej go nie interesowały. Miał przecież teraz na głowie nie tylko Dzieciaki Ulicy ale i Arystokratów i tych całych Anglików, a upilnowanie ich wszystkich będzie nie lada wyzwaniem. Jakże on pragnął wakacji.
- Harry… Fabian nic ci nie zrobi, jeśli się spóźnicie. Zrób coś dla mnie i pomóż ogarnąć tę hołotę bo mam ochotę ich powybijać.
Raf oblizał lubieżnie wargi, ukazując przy tym swoje wampirze kły.
- Powinniście mi za to płacić.
Westchnął młody i ruszył w stronę nastolatków. Syriusz obserwował jak rozmawia z kilkoma z nich, a potem wydaje jakieś komendy. Musiał przyznać, że był urodzonym przywódcą.
- A ten znowu się w pomocnika bawi?
Łapa obejrzał się nerwowo, lekko wystraszony nowym głosem. Torres zaś prychnął tylko cicho i wypuścił dym prosto w twarz nauczyciela.
- Powinieneś brać z niego przykład, Miguś.
Rudzielec również stanął obok nich i zabrał papierosa chłopakowi. Dziewczyna naprawdę seksownie się zaciągnęła, jeśli ktoś taki widok uważa za pociągający. Monika zaś, zamiast stać i patrzeć ruszyła do kumpla i wrzasnęła coś, co sprawiło, że wszyscy nagle się uspokoili.
- Viki, powiedz ty mi w końcu, co ona zawsze wrzeszczy, jak Herrey nie daje rady opanować dziczy…
Max spojrzał na swoją podopieczną z ciekawością wymalowaną na całej twarzy.
- Mnie nie pytaj, jak ja tam jestem, to nic nie krzyczy.
Miguel zaśmiał się, widząc formującą się kolejkę do przepustek.
- Ona mówi, że pokaże cycki, albo sprzedaje newsa, kto z kim się ostatnio przespał. Zdobywa uwagę rozochoconej bandy i wtedy wkracza Potty. Potem to już nawet ja czuję się niepotrzebny.
Syriusz spojrzał na Harry’ego. Wydawał się szczęśliwy, a jeszcze przed chwilą był wściekły i rzucał przekleństwami, które docierały nawet do nich.
- Ty, ale że serio Mary i Samantha są razem? Sam wydawała się taka… napalona jak była z Chrisem.
Czarny przeczesał palcami włosy i wyszczerzył się radośnie, widząc jak dziewczyna kiwa głową.
- A ja się chciałem z nimi umówić.. Jak myślisz, zgodzą się na trójkącik?

Syriusz wszedł do klubu, nazywanego Piwnicą, i aż otworzył szerzej oczy z wrażenia. Lokal z prawdziwego zdarzenia, ludzie tańczyli i bawili się lepiej, niż w lepszych miejscach w Anglii, a to przecież było raczej tanie miejsce.
- Szczena opadła, wujaszku?
Harrey westchnął przeciągle i przechylił lekko głowę w bok, obserwując całe pomieszczenie. Aż zagwizdał, gdy jedna z dziewczyn przeszła obok niego, poruszając przy tym seksownie tyłeczkiem.
- Aż żałuję, że tu nie mieszkam…
Młodzieniec wziął ze stolika alkohol i wypił wszystko za jednym razem.
- Praktycznie tu mieszkasz, synu.
Wysoki, umięśniony, mocno opalony mężczyzna, ogolony na łyso, otworzył opiekuńczo ramiona, a Harry szybko go przytulił. Wydawali się być szczęśliwą rodzinką.
- Rzygnę zaraz…
- Miguel, ciebie też przytulić?
- Nie tato, wolę tulić się do dziewczyn.
Młody Torres szybko wszedł w wir tańca, dołączając do gości i zarywając do wielu dziewczyn na raz. Potter zaśmiał się, widząc poczynania brata.
- A ten jak zwykle w formie.
Starszy mężczyzna wywrócił tylko oczami i spojrzał na Łapę mrużąc przy tym oczy.
- To jest ten cały twój chrzestny?
Syriusz czuł się nieswojo pod czujnym wzrokiem mięśniaka. Przełknął głośno ślinę, czym wywołał salwę śmiechu. Dopiero po chwili zauważył, że otacza ich o wiele więcej osób, niż wcześniej sądził.
- Nie bój się, Syri. On jest groźny tylko jak się wkurzy. Poznaj moją rodzinkę…
Harrey zaczął wymieniać imiona i nazwiska wszystkich najbliżej stojących w pobliżu ludzi. Z wieloma z nich się przywitał, jeśli można tym nazwać przelotne pocałunki, klepnięcia, czochrania włosów i co tam sobie jeszcze wymyślił. Black zdziwił się, że chłopak pamiętał te wszystkie imiona i aż potrząsnął głową, gdy do ucha wpadło mu kolejne nazwisko.
- Ty się ciesz, że przedstawia tylko tych starszych. Dzieciarni to byś w ogóle nie ogarnął. Ja sam teraz niewiele wiem o tym, co się dzieje. To on i Miguel wszystko kontrolują. Harrey! Idziemy ogarnąć nowego!
- Się robi, Fabi!
Syriusz przetarł zaskoczony oczy. Przyzwyczaił się do widoku chrześniaka w szkolnym uniformie. Teraz wyglądał całkowicie inaczej w zwykłych, wytartych dżinsach, trampkach i jakiejś rozciągniętej bluzie. Teraz nie przypominał bogatego, dobrze ułożonego chłopca. Właściwie, teraz był tym, o kim tyle słyszał. Dzieckiem z ulicy. Zaniedbanym chłopakiem, który czuł się niepotrzebny i nagle znalazł dom.
- Jak ma na imię?
Cichy głos Harry’ego wyrwał go z rozmyślań.
- Nie chciał powiedzieć. Strasznie się boi.
Jakaś wysoka blondynka westchnęła przeciągle i otworzyła drzwi dość małej szafy. W ciemnościach można było dostrzec małą, kulącą się istotkę. Czarny podszedł powoli do dziecka.
- Hej młody, chcesz cukierka?
Miguel prychnął cicho, za co dostał w żebra od ojca. Sam doskonale pamiętał dzień, kiedy spotkał młodego Pottera. Obaj, ojciec i syn, postąpili tak samo. Dali mu dowód opieki, małą słodycz, o którą kiedyś dzieciak musiał walczyć i zawsze przegrywał.
- Jak… to.. zrobiłeś?
Drżący głosik dobiegł z cienia.
- Ale co?.. Ach, to?
Na dłoni Nastolatka pojawiło się jeszcze więcej łakoci, na co chłopczyk wychylił się lekko z szafy, ukazując tym samym brudną buzię i podarte ubrania.
- Myślałem, że tylko ja tak umiem.
Najwyżej siedmiolatek przechylił lekko głowę i przygryzł wargę. Wyglądał trochę jak Miguel, co rozbawiło Fabiana tak, że zaśmiał się głośno.
- Ten pan jest bardzo niemądry. Nie można się śmiać, gdy dzieją się czary, bo potem nadchodzą klapsy. Mama zaraz przyjdzie i go zbije.
Chłopiec pokiwał głową mówiąc tym samym, że jest w tych sprawach ekspertem. Ale zwracał się tylko do Harry’ego, jakby sądził, że tylko jemu może zaufać.
- Twoja mama nic mu nie zrobi. Spójrz na Fabiego, kto by chciał pobić takiego dużego i silnego pana? Poza tym, oni wszyscy tutaj też umieją magię, więc nic ci nie zrobią za używanie jej.
- Naprawdę?
Miguel podszedł powoli do dziecka i przykucnął przy „bracie”.
- Wyglądacie jak rodzeństwo… mogę być waszym bratem? Też mam ciemne włosy…
Blond czuprynka zamieniła się nagle w smolistą czerń.
- Oczywiście, że możesz… jak masz na imię, mój nowy braciszku?
Spead wyciągnął ręce w stronę dzieciaka. Ten, najpierw niechętnie, ale dał się objąć.
- Jestem Diego.
- Diego Torres, ładnie brzmi. A teraz idziemy się umyć i ubrać. Wyglądasz jak siedem nieszczęść.
Syriusz nie mógł się nie uśmiechnąć gdy widział swojego chrześniaka opiekującego się nowo poznanym dzieckiem. Wiedział, że gdyby James go wychowywał, chłopak byłby rozpuszczonym bachorem, jak Draco, ale starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli.